Oczywiście, że sukces programu CEMS nie jest moim sukcesem, ale też nigdzie nie znajdzie Pan informacji, że sobie to przypisuję. Co do roli uczelni w tej sprawie: CEMS wybrał SGH na swego członka, a więc w pewnym sensie dokonał akredytacji i oceny dokonań (wiele lat temu). A więc gdyby nie trwała pozycja SGH nie byłoby SGH w CEMS, ani studentów SGH w CEMS. SGH jest w CEMS (jest nawet School of the Year) to sukces CMES w MIM FT jest też sukcesem SGH. Co do ALK w MIM FT to tylko zauważę, że w zeszłym roku ALK w ogóle nie było w tym rankingu, a SGH była. Co do jakości studentów: oczywiście, dbamy o surowe kryteria rekrutacji i daje to dobre skutki. Co do standaryzacji (będę się powtarzał, ale trudno): wynika ona wprost z tego, że studenci wybierają wykładowców do przedmiotów podstawowych i kierunkowych. Przedmiotów, których zaliczenie jest istotne dla możliwości studiowania „następników”, czyli przedmiotów których treści wymagają wiedzy i umiejętności uprzednich. TO OBOWIĄZUJE OD POCZĄTKU LAT 90-tych! Co do przekładania egzaminów informacją mailową: poproszę o szczegóły, będę wyciągał konsekwencje.
Gość serwisu pisze:
Czy jest Pan Rektor świadomy jak bardzo w poważaniu nasza uczelnia ma zdanie studentów we wszystkich dotyczących ich kwestiach, kiedy to tak naprawdę studenci budują wartość esgiehu? Doskonałym przykładem było chwalenie się osiągnięciami CEMSu - nie, to nie jest zasługa ani uczelni, ani Pana Panie Rektorze. To zasługa kilku profesorów, głównie, ale nie tylko, Pana Mirońskiego i Jarosińskiego i ich ogromnej współpracy z partnerami zewnętrznymi, którzy kreują wartość tego programu na SGH. To zasługa ogromu pracy Pana Grzegorza Augustyniaka, który buduje ten program. To w końcu zasługa studentów i członków Cems Clubu, który budują atmosferę tego programu. W żadnym stopniu nie jest to zasługa uczelni i obrzydliwy jest fakt, że uczelnia tak chełpi się tym sukcesem. Miejsce SGH jest właśnie 59 miejsce w rankingu MIM FT, daaaaleko za ALK jak i CEMSem - tym powinniście się Państwo chwalić.
Ciekaw jestem kiedy się władze, w tym Pan, zrozumieją, że absolwenci SGH zarabiają najwięcej nie dlatego, że uczelnia jest fantastyczna, tylko dlatego, że studenci inwestują mnóstwo wolnego czasu w aktywność w organizacjach i kołach oraz pracę od trzeciego roku.
Jak tak dalej pójdzie, to ludzie przestaną wybierać esgieh ze względu na to, że nie będzie się dało ukończyć tych studiów w ludzkich warunkach - chociażby przez takie rzeczy jak sposób przeprowadzania standaryzacji, który na ten moment przekroczył już wszelkie granice żenady, przekładanie godziny egzaminu mailem godzinę przez nim, niepilnowanie żadnych terminów (poza tymi, którymi zobowiązuje się studentów do czegoś) - vide chociażby aktualne egzaminy magisterskie - lub problem z załatwieniem czegokolwiek w dziekanacie.
A stąd już niedaleka droga do tego, żeby dyplom absolwenta SGH był warty tyle, co papier na którym jest wydrukowany.
Odpowiedź:
Data odpowiedzi: