Student pisze:
Drogi Panie Rektorze!
Mam do Pana pytanie z serii „co by Pan radził”… Właśnie kończę studia na kierunku „finanse i bankowość”, gdzie zamierzam uzyskać dyplom z wpisaną specjalnością „bankowość inwestycyjna”. Jestem też studentem „zarządzania i marketingu” (jeszcze w wersji I) i, jako że, problematyka finansowa bardzo mnie interesuje zamierzałem uzyskać tu specjalność „finanse przedsiębiorstwa”.
Niedawno spotkałem się jednak z opiniami rówieśników, którzy nie zamierzają wpisywać do dyplomu uzyskanych specjalności, twierdząc, że „szufladkuje” to ich, a przez to nawet działa na ich niekorzyść na rynku pracy. „Prosty – nie wyspecjalizowany” dyplom uznają za korzystniejszy i „bardziej elastyczny”.
Jak by się Pan do takich opinii ustosunkował? Czy radziłby mi Pan zatem realizację dwóch dyplomów z wpisanymi specjalnościami, nawet jeżeli są one dość pokrewne i zbliżone merytorycznie? Czy też raczej faktycznie „marketingowo korzystniejsza” z punktu widzenia rynku pracy byłaby rezygnacja z jednej specjalności i np. zrealizowanie „prostego” dyplomu na kierunku ZiM i nie epatowanie w treściach dyplomów koncentracją na problematyce finansowej?
Odpowiedź:

Moja odpowiedź z natury rzeczy jest subiektywna. Między innymi, dlatego, że nie ma jeszcze „reakcji rynku” na nasze specjalności. Jest kilka, które mogą mieć „wymierną” wartość w związku z uprawnieniami zawodowymi opisanymi w innych ustawach. Większość jedynie precyzuje typ wykształcenia. Obecnie toczy się dyskusja (na łonie Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego) o tym, czym w ogóle jest kierunek studiów. Uważa się np., że „nasze” kierunki powinny być tylko dwa (ekonomia i zarządzanie, tak jak dziedziny wiedzy w zakresie których wydawane są dyplomy doktorskie). Jeśli ta propozycja przejdzie, to liczba specjalności znacząco wzrośnie. Jeśli nie, to może wzrosnąć liczba kierunków, a spadnie liczba specjalizacji, bo ich charakter będą mieć szczegółowiej zdefiniowane kierunki.

Data odpowiedzi: