Studentka pisze:
Odnośnie mojego ostatniego listu o ściąganiu (odpowiedź z 6 lutego).
Dziękuję, przekonał mnie Pan, teraz i ja zacznę ściągać. Towarzyskiego samobójstwa nie zamierzam popełniać, toteż nie będę nikomu zwracać uwagi. A skoro Rektor uważa, że ściąganie jest ok, to chyba żaden wykładowca nie będzie miał mi za złe jak zobaczy mnie w pierwszym rzędzie z podręcznikiem na kolanach…
Proponuję również zwolnić wykładowców z obowiązku zjawiania się na egzaminie-zadania rozdać możemy sobie sami, a będzie o jedną osobę mniej do opłacenia.
Mimo wszystko wciąż myślę, że zostawienie plecaków w szatni (ewentualnie na dole auli, tak jak to było zorganizowane podczas egzaminów wstępnych) dałoby DUŻO, wszak trudno ściągnąć z książki, której się nie ma.
Nadmieniam również, że na zachodnich uczelniach się nie ściąga, gdyż za przyłapanie na czymś takim grożą konsekwencje, a u nas najwyraźniej spotyka się to z powszechną aprobatą.
Odpowiedź:

No właśnie… Samobójstwo towarzyskie… To oznacza, że to naszym (nauczycielskim) interesem jest to, by studenci coś umieli. Inaczej mówiąc, uczycie się z przymusu, a nie dla siebie. Z tego co Pani pisze wynika, że to NAM ma zależeć byście umieli, a nie WAM by coś wynieść z lat spędzonych w uczelni. To po co było zdawać na SGH, są inne uczelnie gdzie łatwiej się dostać i nie trzeba się starać by dostać dyplom?? Swoja drogą, ciekawe czy w czasie rekrutacji pozwalała Pani ściągać od siebie innym kandydatom?

Data odpowiedzi: