Student
pisze:
Panie Rektorze!
Przyłączając się do dyskusji odnośnie ściągania, która ostatnio wydaje się dominować na Pańskim serwisie chciałbym zauważyć, że nawet najwnikliwszy stopień pilnowania studentów tu nie pomoże, dopóki wśród braci studenckiej panuje swoiste przyzwolenie dla ściągających. W oczach wielu, osoba która sumiennie przygotowuje się do każdego egzaminu, nie ściąga i nie pozwala innym korzystać ze swojej pracy, ba, sama z siebie siada np. w pierwszym rzędzie by mieć święty spokój i odciąć się od potencjalnych ściągających jest kujonem i dziwakiem.
Moim zdaniem, dopóki ściąganie nie będzie karane z pełną surowością - czyli co najmniej skreślenie z listy studentów, a najlepiej wilczy bilet (naturalnie, po odpowiedniej rozprawie o charakterze „sądowym”), dopóty studenci, nie mając na widoku poważniejszych konsekwencji, ściągać będą. I nic tu nie pomoże, bo możliwości ściągania (i ukrywanie tego faktu jest co najmniej tyle, ilu studentów, a może i więcej). A tak naprawdę, dopóki studenci nie zrozumieją, że lepsza trójka, ale uczciwa, niż 5.5 ale „ukradzione”, dopóty problem ściągania będzie funkcjonować.
W związku z tym, proponowanym przeze mnie rozwiązaniem jest przeprowadzenie od przyszłego semestru małej kampanii, polegającej na zdyskredytowaniu ściągających - np. poprzez zamieszczenie na terenie uczelni plakatów/banerów ośmieszających takie osoby, mogły to by być też np. popupy wyskakujące na komputerach laboratorium wirtualnego dziekanatu. Wydaje mi się, że taka forma mogłaby przemówić niektórym osobom do rozumu, a przynajmniej skłonić do refleksji. Żartobliwa forma takiej kampanii miałaby, moim zdaniem większy skutek, niż wszelkiego rodzaju zakazy czy nakazy, które na Polaków generalnie nie działają, a może dzięki temu, że kiedy po raz kolejny sięgną po ściągawkę przypomną sobie taki baner i stwierdzą, że są żałośni i śmieszni, spróbują napisać egzamin samodzielnie, nawet za cenę niższej oceny.
Przyłączając się do dyskusji odnośnie ściągania, która ostatnio wydaje się dominować na Pańskim serwisie chciałbym zauważyć, że nawet najwnikliwszy stopień pilnowania studentów tu nie pomoże, dopóki wśród braci studenckiej panuje swoiste przyzwolenie dla ściągających. W oczach wielu, osoba która sumiennie przygotowuje się do każdego egzaminu, nie ściąga i nie pozwala innym korzystać ze swojej pracy, ba, sama z siebie siada np. w pierwszym rzędzie by mieć święty spokój i odciąć się od potencjalnych ściągających jest kujonem i dziwakiem.
Moim zdaniem, dopóki ściąganie nie będzie karane z pełną surowością - czyli co najmniej skreślenie z listy studentów, a najlepiej wilczy bilet (naturalnie, po odpowiedniej rozprawie o charakterze „sądowym”), dopóty studenci, nie mając na widoku poważniejszych konsekwencji, ściągać będą. I nic tu nie pomoże, bo możliwości ściągania (i ukrywanie tego faktu jest co najmniej tyle, ilu studentów, a może i więcej). A tak naprawdę, dopóki studenci nie zrozumieją, że lepsza trójka, ale uczciwa, niż 5.5 ale „ukradzione”, dopóty problem ściągania będzie funkcjonować.
W związku z tym, proponowanym przeze mnie rozwiązaniem jest przeprowadzenie od przyszłego semestru małej kampanii, polegającej na zdyskredytowaniu ściągających - np. poprzez zamieszczenie na terenie uczelni plakatów/banerów ośmieszających takie osoby, mogły to by być też np. popupy wyskakujące na komputerach laboratorium wirtualnego dziekanatu. Wydaje mi się, że taka forma mogłaby przemówić niektórym osobom do rozumu, a przynajmniej skłonić do refleksji. Żartobliwa forma takiej kampanii miałaby, moim zdaniem większy skutek, niż wszelkiego rodzaju zakazy czy nakazy, które na Polaków generalnie nie działają, a może dzięki temu, że kiedy po raz kolejny sięgną po ściągawkę przypomną sobie taki baner i stwierdzą, że są żałośni i śmieszni, spróbują napisać egzamin samodzielnie, nawet za cenę niższej oceny.
Odpowiedź:
Ciekawy pomysł…
Ale: po pierwsze nie istnieje coś takiego jak „wilczy bilet” (rozumiem, że chodziło Panu o zakaz studiowania), a po drugie skreślenie z listy studentów jest karą wymierzaną przez Komisję Dyscyplinarną, a więc nie ma i nie może tu być automatu. Delikwenta trzeba by złapać na gorącym uczynku, mieć formalne - być może materialne - dowody ściągania, itd.
Zrozumienie tego, że „lepsza trójka, ale uczciwa, niż 5.5 ale „ukradzione” ” nie przyjdzie stąd, że kary będą dotkliwe.
Data odpowiedzi: