Student pisze:
Pytanie z 11 maja 2003 z serwisu rektora:
Studentka z 1 roku pisze: Szanowny Panie Rektorze,
dużo szumu się narobiło ostatnio wokół studiów popołudniowych. Jaka jest w ogóle ich idea? Czy tutaj też się sprawdza myśl, że tam, gdzie nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze? Nie boi się Pan, że z naszej uczelni zrobi się fabryka przeciętnych ekonomistów?
Odpowiedz rektora: Trudno nazwać fabryką najmniejszą polską państwową uczelnię ekonomiczną. Z fabryką kojarzy się masowość, a w SGH na jednego profesora przypada ok. 50 studentów – nie ma w Polsce innej uczelni o tak dobrym wskaźniku!
a teraz czat z gazety: walkman#: Czy w SGH nie ma przerostu zatrudnienia, skoro obecna liczba pracowników mogłaby uczyć 38 tys. studentów?
W pewnym sensie jest to przerost zatrudnienia, ale dzięki niemu mamy tak szeroką i bogatą ofertę wykładów i nie ma wykładów „masowych”. Norma przewiduje nie więcej niż 180 studentów na jednego „samodzielnego”, a mamy ich 160.
nei widzi pan żadnej niespójności??? a moze pozostałe 110 to pracownicy administracyjni??? a może odpowie pan, że profesor i „samodzielny” nie są tym samym a jest to różnica, której my, studenci nie znamy, bo nie znamy realiów???
Odpowiedź:

Stara sprawa, ale wrócę do niej dla wyjaśnienia wątpliwości. Czat - niestety - jest specyficzna formą rozmowy. Niestety szybka odpowiedź na pytanie została (kolejny raz) źle zinterpretowana:
- norma ministerialna mówi, że ma być nie więcej niż 180 studentów na „samodzielnego”, to znaczy pracownika posiadającego stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora,
- w SGH mamy 160 takich właśnie „samodzielnych”,
- z tego wynika liczba 28800 potencjalnych studentów (w czasie czatu „poleciała” błędna liczba), a mamy 12000 studentów.
Nawiasem mówiąc mamy: około 800 pracowników dydaktycznych i około 700 administracyjnych.

Data odpowiedzi: