W pytaniu odzwierciedla się to, co mówiono w 2005 r.: wprowadziliśmy (w Polsce) studia dwustopniowe, nie definiując ich. Co do szczegółów: 1) SGH nie jest zwykłą uczelnią, która robi to co inne… 2) jest mnóstwo uczelni kształcących na I poziomie (także w naszym obszarze), a mało kształcących na II poziomie, 3) narzekania wykładowców: tak, pisałem i mówiłem już o tym: trzeba rozdzielić tych, którzy kończyli studia „ekonomiczne” I stopnia, od tych, którzy mają inne wykształcenie. I DAĆ OBU GRUPOM ODRĘBNE PROGRAMY STUDIÓW! 4) Ci z innych uczelni, nie są „z przypadku”: oni chcą mieć wykształcenie ekonomiczne. Na MBA idą tylko tacy, którzy nie są ekonomistami z I stopnia studiów. I do takiej struktury powinniśmy dążyć. 5) Poziom kandydatów? Ważny, ale jeszcze ważniejszy poziom absolwentów.
Gość serwisu pisze:
Szanowny Panie Profesorze,
A tak z ciekawości, dlaczego w SGH na studia II stopnia jest więcej miejsc niż na studia I stopnia? Zwykle uczelnie robią odwrotnie, gdyż na licencjat jest często więcej chętnych a dodatkowo później na licencjacie część osób odpada i siłą rzeczy mniej C. Wystarczy spojrzeć na progi, na licencjackie są baaardzo wysokie, a będą jeszcze wyższe po wprowadzeniu testu wstępnego w tym roku. A na magisterskie progi obniżają się z roku na rok i osoby całkiem przeciętne, czasem nawet słabe dostają się bez problemu. Wystarczy porównać rekrutację z 2015, a potem nagły spadek w 2016, 2017… linia pochyła… Nawet wykładowcy narzekają, sam słyszałem parokrotnie na wykładach, że poziom studentów strasznie spada na magisterce, bo jest dużo ludzi „z przypadku”. Na UW, PW, itp., na przykład jest więcej miejsc na studia I stopnia, a na magisterskie liczba ta często jest cięta o połowę, by na mgr poszli najwytrwalsi. Uczelnie jakoś starają się utrzymać poziom kandydatów…
Odpowiedź:
Data odpowiedzi: