Student pisze:
Szanowny Panie Rektorze!
Aż się boję pomyśleć co by się stało gdyby w naszej szkole np. wybuch pożar…Swój strach uzasadniam dzisiejszą sytuacją! (data: poniedziałek 28.02.2005 , czas akcji ok. 15.30-16, miejsce akcji - SGH) Siedzę sobie na zajęciach z języka angielskiego a tu nagle rozlega w naszej szkole alarm.(trwa on ok. 10-15 minut) Po chwili zwracamy Pani lektorce uwagę iż jeśli coś takiego ma miejsce to wypadało by przynajmniej wyjść i zorientować się co się dzieje (już nie mówię o ewakuacji) Ona na to: jakby się coś poważnego działo to by przyszli i nam powiedzieli… Moje pytanie brzmi: Czy nie uważa Pan że taka postawa to przykład skrajnej nieodpowiedzialności? Kto w razie rzeczywistego niebezpieczeństwa miałby biegać po wszystkich salach - chyba nie Pan Rektor???
Odpowiedź:

Lektorka miała rację. Te „alarmy”, które słychać to alarmy przciwwłamaniowe. Najczęściej aktywują się one w przypadku nie domknięcia okien w pomieszczeniach monitorowanych. Monitoring sprawują specjalne służby. Na wszystkie „wypadki” opracowane są szczegółowe procedury postępowania.

Data odpowiedzi: