Studentka pisze:
Szanowny Panie Rektorze.
Bardzo mnie ciekawi ciągłe majstrowanie przy częściach składowych oceny na dyplomie. Przez cztery lata swojego studiowania brałam pod uwagę fakt, że jeśli napiszę bardzo dobrą pracę magisterską i bardzo dobrze ją obronię, mam szansę zakończyć studia z oceną bardzo dobrą, nawet jeśli moja średnia ocen nie jest super wysoka. I powiem szczerze, wiedza ta wpływała jakoś na moje postępowanie, np. nie poprawianie każdego 4,5 na wyższą ocenę. Dopiero na ostatnim roku moich studiów okazało się, że nagle zasady się zmieniają. Niby drobny przepis, ale w konsekwencji zmniejszył ilość absolwentów z piątką na dyplomie drastycznie. Teraz w serwisie studentów czytam, ze przepisy znowu się zmienią i już średnia 4,5 da szanse na zdobycie 5 na koniec. Może mi Pan Rektor wyjaśnić, co dobrego przyszło z tych zmian? Jaki szczytny cel prześwięcał zaostrzeniu rygorów, które dotknęło tylko jednego rocznika czy dwóch? Zapewne uczelnia poszukuje metody oceny, która będzie bardziej miarodajna. Tylko na razie jeden przepis decyduje o tym czy studentów z piątkami jest większość czy tylko kilku wybrańców. A osoby z zewnątrz, np: pracodawców, fakt że uczelnia eksperymentuje z różnymi systemami ocen niewiele obchodzi. Czy Pana zdaniem to jest sprawiedliwe?
Odpowiedź:

Po pierwsze muszę napisać to, że Regulamin WYKLUCZA poprawianie ocen pozytywnych, więc nie było możliwe poprawianie 4.5 na wyższą. Jaki cel przyświecał zmianom? Wynikało to z tak zwanej dewaluacji ocen. Dementuję, że po zmianach tylko kilku wybrańców miało piątki. Warto dodać, że zmieniono dwie rzeczy: sposób zaokrąglania ocen i wagi przypisywane składnikom oceny końcowej. Obecna zmiana dotyczy tylko sposobu zaokrąglania.

Data odpowiedzi: