Gość serwisu pisze:
Szanowny Panie Rektorze,
byłem ostatnio świadkiem wręcz komicznej sytuacji na naszej uczelni i postanowiłem ją tutaj opisać oraz zadać parę pytań.
Jeden ze studentów naszego najnowszego kierunku na studiach licencjackich przyszedł do koordynator po podpis pod jego praktykami. Po tym co się stało podszedłem do niego, żeby dopytać o szczegóły:
Student pracował w startupie. Podpisu od Pani Koordynator nie dostał. Powód? Brak pieczątki. Pomimo, że tłumaczył on Pani Profesor, że przedsiębiorstwo nie ma wymogu posiadania pieczątki, a instytucja publiczna nie ma podstawy prawnej prosić o nią przedsiębiorstwo (nie wspominając, że prywatne banki również już tego nie robią). Następnie przedstawił swoją sytuację, że wyjeżdża na Erasmusa i nie ma możliwości odbyć innych praktyk. Odpowiedź Pani Profesor brzmiała „To jakaś niepoważna firma. Jest napisane „Pieczątka” i ma być pieczątka. Ja nie podpisze, Pan ma problem, a nie ja.” …
Moje pytanie brzmi; w jaki sposób SGH chce inspirować do bycia nowoczesną i przyjazną studentom uczelnią, skoro nadal zdarzają się takie sytuacje? Dlaczego mamy chcieć iść na studia magisterskie na SGH, skoro prawie na każdym kroku studenci mają utrudnione życie? Jak uczelnia zamierza zmieniać się aby być przyjemniejszą dla studenta?
PS. Historię te opowiedziałem jednemu dyrektorowi sporej firmy i dostałem odpowiedź „W SGH widocznie jest mentalność wschodnia, ponieważ pieczątki wymagają od nas tylko firmy z Rosji i Ukrainy” i z tego powodu SGH traci przewagę nad inną uczelnią, która stara się pomóc studentom, a nie im przeszkodzić.
Odpowiedź:
Po pierwsze, w takich wypadkach warto pamiętać o instytucji „drugiej instancji”. Po drugie, co do wymagań różnych firm: codziennie podpisuję dziesiątki pism do różnych instytucji, w tym banków komercyjnych. Zawsze jest tam miejsce na pieczątkę. Nawet na dyplomie ukończenia studiów ma być pieczątka rektora. Może to wynika z mało czytelnych podpisów?
Data odpowiedzi: