Student
pisze:
Szanowny Panie Rektorze,
chciałbym podzielić się pewną refleksją na temat egzaminów wstępnych, szumnie nazywanych jednymi z najtrudniejszych w Polsce. Rzeczywiście są one na wysokim poziomie, ale… na studia dostają się nie tylko najlepsi, ale i tacy, którzy potrafili najlepiej ściągać. Z własnych obserwacji: na geografii siedząca obok osoba wyciąga podręczny atlas, na matematyce obok siedzi grupa znajomych i dyktują sobie odpowiedzi, na językach - słowniki. Co na to komisja? Nie rusza się ze swoich i niczego nie widzi! W ten sposób na listach przyjętych znajdują swoje nazwiska osoby, które miały dużo odwagi, a raczej tupetu, a dla osób, które powinny się dostać brakuje miejsc w szczęśliwym 1000. Stąd mój apel, by członkowie komisji nadzorujących egzamin poważniej traktowali swoje zadanie i by wprowadzono losowanie miejsc przed wejściem do poszczególnych sal egzaminacyjnych.
chciałbym podzielić się pewną refleksją na temat egzaminów wstępnych, szumnie nazywanych jednymi z najtrudniejszych w Polsce. Rzeczywiście są one na wysokim poziomie, ale… na studia dostają się nie tylko najlepsi, ale i tacy, którzy potrafili najlepiej ściągać. Z własnych obserwacji: na geografii siedząca obok osoba wyciąga podręczny atlas, na matematyce obok siedzi grupa znajomych i dyktują sobie odpowiedzi, na językach - słowniki. Co na to komisja? Nie rusza się ze swoich i niczego nie widzi! W ten sposób na listach przyjętych znajdują swoje nazwiska osoby, które miały dużo odwagi, a raczej tupetu, a dla osób, które powinny się dostać brakuje miejsc w szczęśliwym 1000. Stąd mój apel, by członkowie komisji nadzorujących egzamin poważniej traktowali swoje zadanie i by wprowadzono losowanie miejsc przed wejściem do poszczególnych sal egzaminacyjnych.
Odpowiedź:
Przyjmuję zarzut, ale też odbiję: nikt z piszących nie zgłaszał w czasie rekrutacji: „Ten obok mnie ściąga!”
Data odpowiedzi: