Student pisze:
Szanowny Panie Rektorze!
Chciałbym podzielić się, na łamach Pańskiego serwisu, swoimi przemyśleniami nt. Polaków i ich analfabetyzmu. Kiedyś czytałem, że większość naszego społeczeństwa jest tzw. funkcjonalnymi analfabetami, tzn. mimo umiejętności czytania i pisania, nie jest w stanie zrozumieć większości komunikatów/ informacji im podawanych. Oto kilka przykładów:
1. Zaakceptuj deklarację semestralną (bez komentarza) :),
2. Znak : nie wprowadzać psów - i nie w postaci słów, ale w postaci przekreślonego pieska - przed budynkiem G - wystarczy popatrzeć przez kilkanaście minut przez okno, żeby zobaczyć, że 90% lokalnych miłośników czworonogów go nie rozumie (ich psy zresztą też nie, ale to nie ich wina);
3. Znaki zakazu przekraczania prędkości 10 km/h postawione obok biblioteki - wczoraj widziałem, jak jeden z wykładowców naszej uczelni, rozpędzanie auta na krótkim odcinku od al. Niepodlegości do skrętu na parking pokonał przyspieszając do co najmniej 60 km/h (przy drzwiach biblioteki włączył „trójkę” bądź „czwórkę” - nie wiem od jakiego biegu zaczął - ja naliczyłem trzy zmiany), a zwolnił dopiero przed samym zakrętem (w każdym razie nie koło mnie).
Jest też cała armia osób nie rozumiejących następujących, przykładowych, informacji:
- w środy dziekanat studentów nie obsługuje;
- wejście na peron po uprzednim skasowaniu biletu;
- wejście/wyjście ( w postaci przekreślonego i nie przekreślonego ludzika) na stacjach metra);
- zakaz spożywania i wnoszenia produktów spożywczych na terenie laboratoriów komputerowych;
i jeszcze sporo, sporo innych;
Wniosek - nie trzeba prowadzić żadnych badań, wystarczy trochę pokręcić się wokół i po terenie SGH.
Odpowiedź:

Dla mnie, to przykłady nie analfabetyzmu, lecz indywidualizmu, braku pokory, asertywności, itd, itp…

Data odpowiedzi: