Student pisze:
Szanowny Panie Rektorze.
Ciekawi mnie, co Pan o mi może o tym powiedzieć. Na SGH są np. dwie katedry Ekonomii… I i II. Dlaczego??? Katedra to jednostka organizacyjna, w czym więc problem by była jedna, bez jednoczesnego stracenia różnorodności wykładów i wykładowców??? Obie katedry prowadzą np. Podstawy ekonomii… Identyczne przedmioty, dlaczego są odrębne (czy to nie podnosi kosztów?). Czemu służą też aluzyjne stwierdzenia doktorów wygłaszane „przy okazji” w czasie wykładów, oceniających się nawzajem „negatywnie”? Czy studenci nie tracą na takiej katedralnej konkurencji? Czy chodzi tylko o to, że jedni używają innych odznaczeń niż drudzy (jedni standardów angielskich, drudzy polskiej alternatywy)? Czy o to, że jedni uważają za ważniejsze coś innego niż inni? Nie rozumiem całej sytuacji, ale być może chodzi o prestiż i polityczno-osobowe rozgrywki? Może o to by było więcej przewodniczących Katedr, pań sekretarek itd…
Jest jeszcze inny przykład walki Katedr, na której tracą studenci. Otóż są dwie antagonizujące katedry rachunkowości. Jeśli student zainteresowany rachunkowością chce zrobić ścieżkę rachunkowości prowadzoną przez Katedrę Rachunkowości, to powinien także pouczyć się Rachunkowości Menedżerskiej. No i tu ma problem, bowiem Panie naciskają by robić przedmiot właśnie u nich i tylko u nich (z tego co wiem wbrew zarządzeniu Senatu Szkoły, mówiącemu, iż nie można nakazać robienia danego przedmiotu u konkretnego profesora). I tak w ścieżce proponuje się tylko kilku prowadzących przedmiot Rachunkowość Menedżerska.
Oczywistym jest, że student powinien mieć możliwość korzystania z najlepszej oferty wykładowej w szkole, pod względem Rachunkowości Menedżerskiej najlepsza jest prof. Świderska – prowadząca Katedrę Rachunkowości MENEDŻERSKIEJ wyspecjalizowaną w zagadnieniu. Jednak Katedra Rachunkowości aktywnie zniechęca do zdobywania wiedzy u prof. Świderskiej i próbuje usilnie odmawiać zaliczenia przedmiotów na poczet ścieżki a realizowanych w katedrze Rachunkowości Menedżerskiej. Traci na tym student. Dodatkowym ciekawym aspektem jest bycie świadkiem tego jak jedna pani profesor wsadza szpilę drugiej (np. ośmieszając jakiś styl podejścia do problemu księgowego w drugiej katedrze). Nie ma to jak polskie piekiełko… bo to chyba tak właśnie jest. Co Pan o tym sądzi i czy uważa pan ten stan za zdrową sytuację?
Odpowiedź:

Będę bronił istnienia tak zwanych katedr jednoimiennych. Po pierwsze istnienie kilku katedr zajmujących się podobnymi problemami jest oczywiste w dużej (liczba nauczycieli) uczelni. Choćby z tego powodu, że np. w ekonomii istnieją różne poglądy (swoją drogą to nieprawda, że są dwie katedry ekonomii, de facto jest ich pięć tylko maja różne nazwy). Mało sympatyczne, że w toku wykładów krytykują się nawzajem, ale jest to właśnie wyrazem zróżnicowania (bogactwa!) poglądów. Toć chyba dobrze, że studenci mają możliwość wyboru spośród tych poglądów?

Data odpowiedzi: