Joanna pisze:
Szanowny Panie Rektorze! Czy pracownicy naukowi mogli by nieco poważniej podchodzić do egzamninów a konkretniej ich pilnowania? O ile mi wiadomo w uczelniach zagranicznych za ściąganie grożą studentowi surowe konsekwencje (z usunięciem delikwenta z uczelni włącznie). Tymczasem u nas można zaobserwować bezkarne, sowicie nagradzone stypendiami (naukowymi, wyjazdowymi itp) ściągactwo. Czy w obliczu tego może dziwić inflacja ocen? I bezwzlędna walka o średnią? W szkole wyższej nauka powinna być priorytetem, nie zaś cała „otoczka” (PR, promocja uczelni, a nawet współpraca międzynarodowa). Uważam więc, że konsekwentne pilnowanie a la uczelnie zachodnie i odpowiednie kary za odpisywanie skutecznie ukróciłyby ten proceder. W sytuacji, gdy większość przedmiotów to „nieobowiązkowe” wykłady (zaliczane nawiasem mówiąc w SD zazwyczaj łatwiutkim egzaminkiem pisemnym) tzn. profesor nie orientuje się w poziomie studentów, większa kontrola w dłuższym okresie przyniesie korzyści w postaci dobrze wyedukowanych magistrów. Wiem, że ściągactwo (konspiracja) to polska specyfika, ale nie sądzę, by najlepsza uczelnia ekonomiczna musiała się aż tak bardzo trzymać tak niechlubnej tradycji.
Odpowiedź:

No cóż. Moge tylko cieszyć się, że to studenci chcą walczyć ze ściąganiem. Dekret w tej sprawie bez waszej woli i pomocy i tak nie pomoże. Musimy walczyć razem bo mamy wspólne interesy związane z jakością dyplomu.

Data odpowiedzi: