Studentka pisze:
Szanowny Panie Rektorze,
jak co semestr przeprowadzono (na niektórych wykładach) oceny zajęć na naszej uczelni. Chciałabym zapytać, czy wyniki tych ankiet są w ogóle brane pod uwagę. Wśród wykładowców SGH można niestety spotkać oprócz wybitnych jednostek, sporo przeciętniaków a nawet (o zgrozo) osoby, które jak najszybciej powinny przestać nauczać czegokolwiek. Bo czy można nazwać wykładowcą osobę, która ciężar prowadzenia zajęć przenosi na studentów każąc im wygłaszać referaty, a sama swoje uczestnictwo do ogranicza tylko do przerywania referentowi i wygłaszania dygresji całkowicie niezwiązanych z tematem? Rozumiem, że studia wymagają samodzielnej pracy, ale chyba powinno się okazać szacunek osobie, która przygotowała referat a nie może go wygłosić, ponieważ pan doktor uznał za stosowne opowiedzieć o tym jak to był w szpitalu i go „lekarz trącał w nogę”. Tak samo zdaję sobie sprawę, że nie każdy wykładowca posiada dar przekazywania wiedzy w sposób ciekawy, ale nawet najnudniejszy wykładowca jest lepszy od takiego, który ogranicza się tylko do dygresji dygresji. Dodatkowo nasuwa się pytanie czy taki wykładowca, który nic od siebie na zajęciach nie daje (nawet jeżeli byłoby to odczytanie folii) ma prawo wymagać od studentów nauczenia się podręcznika (dodatkową atrakcją jest mała dostępność rzeczonej książki w bibliotekach i jej dość wysoka jak na studencką kieszeń cena - zwłaszcza jeśli wliczy się użyteczność tej książki w późniejszych latach studiowania) i przetestowania tej wiedzy zadając pytania na kolokwium, które można by streścić jako „proszę streścić rozdział …”. Dodatkowo chciałabym się zapytać jak to jest z przerwą między zajęciami: czy jest ona dla studenta czy tylko dla wykładowcy, który może przedłużać zajęcia na czas przerwy a następnie twierdzić, że jemu się należy przerwa, kiedy student ma do niego pytanie.
Ostatnią sprawą która chciałabym poruszyć jest obowiązkowa obecność na tak prowadzonych zajęciach. Miałam niestety tą wielce wątpliwą przyjemność uczestniczenia w zajęciach, które można nazwać tylko wielką stratą czasu. Zamiast spożytkować czas na rozwijanie moich zainteresowań zmuszona byłam wysłuchiwać opowieści wykładowcy przerwanych jakże barwnymi zwrotami jak „trulu lulu” „pędraczowie” czy ” a oto Matka Polka”(do dziewczyny, która miała rękę w gipsie).
Przepraszam za ten trochę długi wpis, ale moim zdaniem SGH jest uczelnią na takim poziomie, że powinna dążyć do wyeliminowania takich wykładowców jak pewien doktor nauczający socjologii w SP.
Odpowiedź:

Tę odpowiedź otrzymałem od Koordynatora przedmiotu:

Szanowny Panie Rektorze.
W związku z przesłaną przez Pana Rektora informacją, dotyczącą krytycznej oceny prowadzącego zajęcia z socjologii, podjęłam próbę wyjaśnienia, kto prowadził te zajęcia. Fakt, że identyfikacja pracownika opiera się na domysłach, nie ułatwia rozwiązania problemu, ponieważ zajęcia z socjologii prowadzą dwie katedry (Katedra Socjologii, Katedra Socjologii Ekonomicznej) i 3 doktorów. Wobec poważnych zarzutów dotyczących poziomu zajęć, kierownik jednej z Katedr będzie zmuszony do skutecznych działań zapobiegających możliwości powtórzenia tego typu doświadczeń dydaktycznych, co oznacza, że rozmowy muszą dotyczyć konkretnej osoby i nie mogą opierać się na domniemaniu. Postuluję więc by osoba, która poinformowała Pana Rektora o sposobie prowadzenia zajęć, przekazała także informację dotyczącą osoby prowadzącej te zajęcia do kierownika Katedry zatrudniającej pracownika i do koordynatora przedmiotu. Jednocześnie postuluję, by studenci w przypadku negatywnych doświadczeń wcześniej zgłaszali koordynatorom krytyczne uwagi dotyczące zajęć - w trakcie ich trwania, a nie po zakończeniu.

Z poważaniem
Jolanta Polakowska-Kujawa

Data odpowiedzi: