jestem studentem SGH i pochodzę z Opola. Jak wielu moich kolegów i koleżanek ze studiów skorzystałem z okazji i wpisałem się na listę chętnych do głosowania w referendum unijnym w akademiku Sabinki. Zgodnie z zaleceniami wszystkie swoje dane wpisałem drukowanymi, czytelnymi literami. Niestety po zgłoszeniu się do komisji w Sabinkach okazało się, że nie ma mojego nazwiska na liście, czyli zostałem pozbawiony możliwości oddania głosu. Dodatkowo dowiedziałem się od komisji, że takich nieobecnych, lub błędnie wpisanych studentów są dziesiątki. Bardzo mnie zdenerwowała niekompetencja samorządu SGH, który nie umie nawet wykonać profesjonalnie tak prostego zadania jak stworzenie listy studentów. Skoro nie umieją, to nie powinni porywać się z motyką na słońce, a wykonanie tego zadania oddać w profesjonalne ręce. Całą sytuacje zaognia fakt, iż w sobotę (07.06.2003) byłem jeszcze w swoim rodzinnym mieście - Opolu, gdzie mogłem oddać swój głos.
Bardzo proszę o interwencje w tej sprawie, ponieważ uważam, że takich „oszukanych” jak ja jest wielu i taki praktyki nie powinny mieć miejsca.
Oto odpowiedź, jaką otrzymałem z SS:
Szanowny Panie Rektorze,
W związku z głosami studentów, którzy nie znaleźli się na listach referendalnych chciałabym przedstawić Panu sprawę referendum z punktu widzenia Samorządu.
Na listy znajdujące się w akademikach oraz biurze SS mogli przez kilka tygodni wpisywać się studenci dzienni, zaoczni oraz doktoranci. Następnie dane z list zebrane zostały w formie elektronicznej. Niestety cześć wpisów była nieczytelna lub student podawał jako miejsce zamieszkania miejscowość o nazwie np. Nowa. Odnalezienie takich studentów przez urząd było niemożliwe.
Podczas dwóch ostatnich dni zmieniła się forma zapisów z papierowych list na listy oraz zapis elektroniczny swoich danych na komputerze znajdującym się w biurze Samorządu. Także tutaj podczas weryfikacji wpisów znalazłam Kubusia Puchatka, nazwiska brzmiące bardzo dziwnie (cześć poprawiłam korzystając z dostępnej mi bazy studentów) oraz numery PESEL o zbyt małej ilości cyfr. Ponadto przy sprawdzaniu okazało się, że niektórzy studenci mimo wyraźnego zaznaczenia wymogu zapisania się na obie listy, wpisywali swoje dane tylko na listę papierowa, co automatycznie pomijało ich w ostatecznej wersji przekazanej do Urzędu Dzielnicy Mokotów.
Listy do Urzędu przekazywane były dwukrotnie. Pierwsza wersja okazała się niepełna, wobec czego część danych została uzupełniona przez Samorząd, lista pozostałych do uzupełnienia osób została wywieszona w gablocie, informacje o konieczności uzupełnienia danych rozwieszone w akademikach. Część studentów nie uzupełniła swoich danych, zapewne z powodu niewiedzy, niemożliwym jednak było dotarcie do nich.
Druga, uzupełniona wersja list została jednak pominięta przez urząd. Gdy w sobotę rano byłam w Sabinkach okazało się, że znajduje się tam pierwsza z przekazanych przeze mnie list. Po rozmowach z przedstawicielem Urzędu została stworzona możliwość dopisywania się do list jeszcze w sobotę. Niestety w niedziele nie można było już stworzyć takiej możliwości.
Od części studentów otrzymałam tez glosy, że znaleźli się zarówno na listach w Sabinkach jak i w miejscowości rodzinnej.
Samorząd podejmując się przygotowania list nie przewidywał takiego powodzenia przygotowanej akcji informacyjnej i związanej z tym dużej ilości osób chętnych do zapisania się (ponad 1680 osób na przekazanych do Urzędu listach).
Z pewnością nie udało się uniknąć błędów (bardzo ograniczony czas, dzięki czemu studenci mogli zapisywać się dłużej), chciałabym jednak zapewnić Pana, że dołożyliśmy wszelkich starań, by ułatwić studentom oddanie swojego głosu.
—
Z powazaniem,
Olga Krasicka