Studentka pisze:
Szanowny Panie Rektorze.
Jestem studentką UM. Po zaocznych studiach licencjackich w jednej z prywatnych szkół w Warszawie zdecydowałam się zdawać do SGH. Udało się mi przebrnąć przez egzamin z języka obcego. Byłam dumna z siebie i zadowolona. Niestety już na pierwszym semestrze okazało się, że nauka języka obcego na uzupełniających zaocznych studiach w SGH ogranicza się do tego, że na jednych zajęciach zadaje się do domu masę materiału, z którego na następnych następuje zwyczajne „odpytywanie”. Poza tym poziom w grupach (szczególnie z niemieckiego) jest tak zróżnicowany, że ci którzy mają pewne braki nie mogą czasami w ogóle nadążyć za grupą. Po pierwszych odpowiedziach na pierwszych zajęciach już wiadomo było, kto jest na jakim poziomie i teraz ci którzy mają braki w ogóle nie są uwzględniani. Są tylko biernymi słuchaczami na zajęciach, za które płacą ciężkie pieniądze. Na moje pytanie zadane pani prowadzącej zajęcia usłyszałam, że tu się nie przychodzi uczyć - tu trzeba już wszystko umieć!
Jestem ciekawa czy ktoś już poruszał ten temat, czy tylko ja mam takie problemy i po prostu nie powinnam była rzucać się na głęboką wodę, jaką jest dla mnie język obcy w SGH. Dodam, że z pozostałymi zajęciami radzę sobie świetnie.
Odpowiedź:

Studia zaoczne niestety szczególnie w przypadku nauki języków obcych nie są łatwe. Do tej pory słyszałem jedynie pozytywne opinie o roli języków obcych.

Data odpowiedzi: