Tomek Giłyk
pisze:
Szanowny Panie Rektorze.
Najbardziej, czego brakuje mi na uczelni to podział studentów na grupy. Nawiązanie przyjaźni na cale życie to 1 z najpiękniejszych owoców studiowania. Teraz zna się ludzi bardzo powierzchownie. Brak jest zżycia z nimi, chyba, że należy się do np. Trampa albo ma się swoją paczkę w akademiku. Nie wiem jak Pan studiował, ale mam nadzieję, że mnie Pan rozumie.
Najbardziej, czego brakuje mi na uczelni to podział studentów na grupy. Nawiązanie przyjaźni na cale życie to 1 z najpiękniejszych owoców studiowania. Teraz zna się ludzi bardzo powierzchownie. Brak jest zżycia z nimi, chyba, że należy się do np. Trampa albo ma się swoją paczkę w akademiku. Nie wiem jak Pan studiował, ale mam nadzieję, że mnie Pan rozumie.
Odpowiedź:
Rozumiem w pełni i dlatego jestem przeciwnego zdania. Grupy studenckie powstawały według alfabetu i tworzył je automatycznie dziekan. To powodowało, że po zakończeniu studiów miało się znajomych (tę właśnie grupę dziekańską) na kilku sąsiednich alfabetycznie kartkach książeczki telefonicznej.
A merytorycznie: grupy dziekańskie oznaczają brak wyboru wykładów i wykładowców. Brak grup dziekańskich to koszt, jaki ponosicie za wolność wyboru zajęć i możliwość kształtowania własnej ścieżki dojścia do dyplomu. Ja takiej wolności nie miałem.
Data odpowiedzi: