Oburzona studentka III roku pisze:
Szanowny Panie Rektorze.
Nie ujmując nic szacunkowi, którym Pana darzę, a także osoby (choćbym ich nie znała), które być może przeczytają ten list, pozwolę sobie stwierdzić, że BULWERSUJĄCE jest to, co dzieje się w jednej z ponoć najbardziej renomowanych szkół wyższych w kraju (mam na myśli SGH) w kwestii palenia tytoniu.
Pomimo licznych apeli wielu niezadowolonych studentów na Forum Rektora, sprawa jest przez władze szkoły (odpowiedzialne za rozwiązanie tej kwestii) notorycznie ignorowana – za czym też osoby apelujące. Nie wydaje mi się, by był to wysoki standard jak na uczelnię tej klasy co SGH.
Moja tolerancja dla dymu papierosowego kończy się, gdy – próbując dostać się do łazienki damskiej w budynku G na I, II i III piętrze zawsze muszę przedzierać się przez kłęby (dosłownie) dymu z papierosów, który czuć już w oddali (i widać też). Mam długie włosy, mam chłopaka i mam wielkie pragnienie, by mógł on, choć jednego dnia poczuć – zbliżając się do mojej głowy – zapach przyjemniejszy niż nikotyna.
Rozwiązanie w postaci „przeganiania” palących w nieodpowiednich miejscach przez strażników jest całkowicie nieskuteczne, wiec szkoda czasu panów w garniturach na ganianki z palącymi studentami. Ten, który chce zapalić, i tak pójdzie pod damską łazienkę, gdzie zrobi to bez problemu.
Dlatego jedynym rozwiązaniem jest WPROWADZENIE CAŁKOWITEGO ZAKAZU PALENIA NA SGH w miejscach ogólnie dostępnych studentom.
Osobę niepalącą i z dymem się męczącą inne wyjście nie usatysfakcjonuje.
Ponawiając wyrazy szacunku wierzę, że Pan Rektor sprawę jak najszybciej kompleksowo (a nie półśrodkami) rozwiąże.
Oburzona studentka III roku
Odpowiedź:

Załóżmy, że wydam zakaz. Czy palących mam skreślać z listy studentów? Na jakiej podstawie? Wystawiać im mandat? Tego nie wolno. Wzywać policję? Sprawa tylko „na oko” wydaje się prosta. „Przeganianie” jest metodą na nękanie palących i nie widzę innych sprawnych metod. Jeśli są to poroszę o pomysły.

Data odpowiedzi: