Maria Szcześniak-Włodarczyk pisze:
Szanowny Panie Rektorze!
W lutym br. rozpoczęłam naukę w SGH na kierunku SME, tok XIX. Szczęśliwa i dumna zarazem, pragnę wyrazić swą wdzięczność poprzez proste słowo DZIĘKUJĘ. Tak jak wielu „rekrutów „, którzy ukończyli licencjat w innych Uczelniach wypełniałam formularze np., kartę oceny stanu zaliczeń przedmiotów z list minimum. Nic w tym dziwnego, ot normalna procedura Uczelniana. Ale, tu właśnie wkradł się błąd, który odbija się na mnie wielkim echem. Podekscytowana myślą, czy w ogóle dostanę się do tak szacownej Uczelni, błędnie wpisałam ilość godzin we wspomnianej karcie przy przedmiocie Statystyka tj. 32, a nie tak jak było w rzeczywistości 60. Błąd spostrzegłam w momencie otrzymania różnic programowych. Mając na uwadze obowiązującą procedurę, kilkakrotnie wyjaśniałam sprawę z koordynatorem przedmiotu. Przedstawiłam stosowne dokumenty (sylabusy). W efekcie zaliczono mi dwie części przedmiotu spośród trzech. Brak zaliczenia III cz. spowodowany jest brakiem dwóch podpunktów, które częściowo zrealizowane są przy „przerabianiu” podobnych zagadnień (komentarz pani koordynator). Wyszło masło maślane, tak ciemne jak Egipt za czasów Mojżesza. Dlatego też pojawia się pytanie do Pana Rektora. Czy tak wygląda sprawiedliwość na SGH? Nie trzeba wyróżniać się szokującą błyskotliwością, aby spostrzec, że karta różnic programowych jest wypełniana na chybił-trafił. Gdyby było inaczej dokonano by korekty mojego niefortunnego błędu poprzez zaliczenie również tego przedmiotu. Wiem, że studentów jest wielu, ale to są dokumenty!? Może warto zachować dobrą tradycję podtrzymania pozytywnej opinii o Uczelni i wśród studentów świeżo wchłoniętych przez Alma Mater?
Odpowiedź:

Podstawą decyzji powinien być sylabus. Odwoływała się Pani do Dziekana?

Data odpowiedzi: